Poruszająca powieść autora „Świata Zofii”.
Pierwszego dnia na uniwersytecie w Oslo Albert zauważa Eirin przed ekspresem do kawy. Jeszcze się nie znają.
Trzydzieści siedem lat później, w kwietniu 2009 roku, Eirin wyjeżdża do Melbourne na konferencję poświęconą biologii słodkowodnej. Albert, który został sam, nagle otrzymuje straszne wieści. Jak ma żyć z dalej tym, czego się dowiedział?
Udaje się do małej chatki, która przez wiele lat była dla niego i Eirin bezpieczną przystanią. Musi zrozumieć niektóre sprawy. Daje sobie dwadzieścia cztery godziny na spisanie historii ich wspólnego życia. W tym czasie musi podjąć najważniejszą decyzję w życiu – prawda czy kłamstwo?
Nie jest mi łatwo o książce napisać ponieważ; 1. jest tak ładna, że i tak cokolwiek napiszę nie odda moich zachwytów, 2. trudno nie zdradzić treści, 3. faktycznie jest "o prawie wszystkim". O miłości i kryzysach, o narodzinach i śmierci, o bliskości i zdradzie. O życiu po prostu. Albert (ojciec i mąż) otrzymawszy nierokującą diagnozę pisze list do bliskich, pragnąc rozliczyć się z przeszłością. Banalne może by i było, gdyby nie napisał tego Gaarder. Przypowieść choć pełna prawdziwego życia to jednak niepozbawiona magii, tak bym określiła tę emocjonującą, pełną prawd o nas samych lekturę. Książka, którą czyta się w jeden wieczór (ok, trochę nocy zarwałam), która jest pełna uczuć, spokoju, którą się czyta dla samej przyjemności obcowania z książką. Powieść nie dla lubiących akcję, mnóstwo bohaterów i ciągłe napięcie. To taka literatura-poezja, z której czerpałam dużą przyjemność. Po prostu aby przeczytać. Ładne, spójne tłumaczenie wspaniałej Iwony Zimnickiej. Jedyną wadą jaką odnotowałam jest rozmiar tej książki, raptem 120 stron pozostawiających wielki niedosyt w mojej głowie.