Ostatni rozdział
DUŻE LITERY to:
- duży, czytelny druk
- rozwiązanie dla osób starszych, niedowidzących
Fascynujący debiut. Grająca schematami i konwencjami, wciągająca powieść szkatułkowa, w której przyszłość i teraźniejszość przenikają się płynnie, a napięcie miesza się z humorem. Zraniona przed laty, porzucona przez partnera bez słowa wyjaśnienia Olga nie potrafi zbudować trwałego, szczęśliwego związku. Uczęszcza na terapię, której owocem jest książka przeplatana prawdziwymi retrospekcjami.
Ola prowadzi księgarnio-kawiarnię, tłumaczy literaturę niemiecką i żyje w nieformalnym związku z Pawłem, z którym ma córeczkę, czteroletnią Hanię. Kiedy decyduje się na ślub, jej spokój burzy telefon od niewidzianego od lat byłego partnera. Carl pragnie wyjaśnić, dlaczego niegdyś ją zostawił. Choć Ola nie chce z nim rozmawiać, perspektywa poznania prawdy i osiągnięcia spokoju jest kusząca.
Historia Oli staje się dla Olgi katalizatorem zmian. Przeszłość powraca, ale jakie będzie miała znaczenie?
Katarzyna Kalista
Po rozwodzie z mężem Olga wydaje książkę. Jest ona pewnego rodzaju próbą uporania się z przeszłością. Egzemplarz swojego debiutu wysyła również Ralfowi, pierwszemu partnerowi, który w powieści odgrywa znaczącą rolę. Wraz z momentem, gdy mężczyzna zaczyna lekturę, czytelnik przenosi się do książki bohaterki! Książka w książce mówi o Oli, młodej mamie, którą czeka ślub, ale niespodziewanie odzywa się do niej pierwsza miłość. Sporo starszy partner z dnia na dzień zerwał z nią kontakt, na skutek czego wciąż boi się ponownego odrzucenia oraz wciąż obawia się, że jakiś „błąd” może w niej siedzieć. Obie bohaterki próbują uporządkować swoją przeszłość, by móc ruszyć do przodu. Początkowo uważałam, że książka ta jest przeciętna. Nie znalazłam w niej błędów ani nawet potknięć, ale jednocześnie nie wzbudzała we mnie większych uczuć. Styl autorki nie należy do tych, które zwykle lubię, ale tym razem miałam jednak ochotę czytać dalej i dalej. Zaczynałam pierwsze zdanie i nagle byłam kilkadziesiąt stron w przodzie! Tkwił w tym urok i zdecydowanie wyczułam w Katarzynie Kalistej potencjał. Miałam jednak wrażenie, że nie wykorzystała go w pełni. A potem akcja książki bohaterki zaczęła się domykać i z każdą kolejną stroną zmieniałam podejście do tego tytułu. Dawno nie czytałam czegoś z tak ładną kompozycją. Autorce udało się zgrabnie domknąć klamerki, które otworzyła. O Oldze wiemy tak naprawdę głównie z jej książki, gdzie oczywiście nie wszystkie elementy były zgodne z jej życiem, ale zarówno ona jak i Ola musiały uporządkować wspomnienie o człowieku, który kiedyś był dla nich ważny, by ruszyć do przodu. Bez tego nie mogły odważnie stawić czoła temu, co je czekało. Podoba mi się ten zabieg. Psychika bohaterów została dopieszczona i to wokół niej wszystko się kręci. W „Ostatnim rozdziale” nie znajdziemy porywającej akcji, ale za to dostajemy wyważoną opowieść o ranach na sercu, które bez zasklepienia wciąż potwornie bolą i utrudniają funkcjonowanie. W pewnym momencie fabuła robi się bardziej dynamiczna i dalsze uciekanie przed przeszłością nie jest już możliwe. Obie kobiety stają twarzą w twarz z osobą, przez którą dotąd obawa mieszkała w ich sercu. Podobali mi się również chociażby bohaterowie. Byli to ludzie, których mogłam polubić. Niektórzy okropnie mnie irytowali, ale inni ogrzewali serce i cieszę się, że mogłam z nimi spędzić choć chwilę. W tak wyważonych historiach jest ważne, by zostali oni dopracowani. Mnie przekonali. Dialogi czy ich codzienność prezentowały się naturalnie. Nie czułam, jakbym czytała debiut. Raczej jakbym miała w rękach pracę doświadczonej autorki. Nic nie zgrzytało, a drobne rzeczy wyłapuję często nawet u bardzo dobrych autorów! Nie jest to jednak książka dla każdego. Jeśli lubicie, gdy powieść otula was jak kocyk i smakuje jak ciepła herbata po godzinach na mrozie, to zdecydowanie polecam. Doświadczycie uczuć bohatera i to nie wyłącznie pozytywnych, ale zostały one podane w tak zgrabny sposób, że aż mam ochotę zabić brawa. Gdybym miała gwarancję, że Katarzyna Kalista je usłyszy, to bez wątpienia właśnie w tym momencie by wybrzmiały.